31 lipca 2011, 22:00
Liliana Sonik: CAŁY TEN ZGIEŁK
Byłam ciekawskim dzieckiem i chciałam dowiedzieć się o nich czegoś więcej. Zostało jednak tylko kilka sympatycznych anegdot, na przykład o absolutnej bezradności kulinarnej – w Warszawie mieli kucharkę. Lub miłe wspomnienia wspólnych zabaw z moim wujem, który w popowstańczym chłopcu z Warszawy znalazł namiastkę brata. I tyle.
Opowieści o uchodźcach, którym udało się przeżyć Powstanie, uniknąć niemieckich obozów i dotrzeć do Krakowa powracają do mnie w rocznicę Powstania Warszawskiego. Moi dziadkowie przygarnęli dwie takie rodziny. Niepełne, gdyż każda straciła bliskich, za to z dziećmi. To byli ludzie przerażeni przeszłością i przyszłością. Bez grosza, z dwiema przypadkowymi walizkami, jako całym dobytkiem. Przez kilka miesięcy odzyskiwali siły – również siłę do skonfrontowania się z całkiem nową rzeczywistością – a potem poszli w swoją stronę. Jeszcze z początkiem lat 60. zdarzało się, że przysyłali kartkę na Święta. Potem kontakt się urwał. Nie wiem, jak się nazywali, ani co się z nimi stało, poza tym, że wrócili do Warszawy.
Czytaj więcej:
Źródło: Dziennik Polski, 1. sierpnia 2011