1 marca 2012, 14:45
Po uzgodnieniu drugiego planu pomocowego dla Grecji, Unia ma teraz przed sobą inne trudne zadanie: wzmocnienie mechanizmu finansowego przeciwdziałającego atakom spekulacyjnym na długi suwerenne poszczególnych państw. Wszyscy pamiętają panikę na rynkach finansowych i gwałtowne wzrosty kosztów wykupu obligacji greckich, hiszpańskich, portugalskich czy włoskich jesienią ubiegłego roku. Jesienią właśnie ustanowiono system FESF – Fond Européen de Stabilité Financière (eng.: EFSF – European Financial Stability Facility), którego nominalna wysokość wynosi 250 mld euro, ale w momencie największej paniki postanowiono zastąpić go mechanizmem mającym działać bardziej skutecznie i dysponować większym kapitałem: 500 mld euro. Ten nowy mechanizm to MES – Méchanisme Européen de Stabilité (eng.: Eurepean Stability Mechanism). W końcu narodziła się idea, by bardziej skuteczny mechanizm MES dysponował kapitałem będącym sumą obu tych kwót, czyli razem: 750 mld euro.
Sprawa miała zostać postanowiona w czasie najbliższego szczytu przywódców państw i rządów UE w najbliższy czwartek i piątek (2 i 3 marca). Miała zostać, ale …
Ale już w biuletynie Agence Europe sprzed kilku dni można było przeczytać, że jest z tym problem: podwyższeniu kapitału MES sprzeciwiają się Niemcy („Euro: augmentation du pare-feu européen, l’Allemagne seule contre tous”, 24.02.2012).
W miarę zbliżania się daty szczytu obawy narastały. „Les Echos” przytoczyły argumenty, jakie Niemcy wykładają na stół w tym sporze: „(…) Berlin wyjaśnia, że wzmocnienie tej europejskiej zapory ogniowej wysłałoby rynkom niepokojący sygnał: taki, że rządy strefy euro przewidują pogorszenie sytuacji gospodarczej . Co więcej rząd kanclerz Merkel uważa, że zbyt mocny mechanizm [stabilizacji finansowej] osłabiłby w krajach objętych kryzysem skłonność do szybkiego przeprowadzenia reform strukturalnych. To jest rozumowanie, które było już zaprezentowane w kwestii euro-obligacji. W końcu urząd kanclerski zauważa, że warunki finansowania Włoch i Hiszpanii znacznie się poprawiły” (Crise: les Européenes se donnent jusqu’en mars pour renforcer leur défense financière, 27.02.).
Tego samego dnia „Libération” przytaczała argumenty zwolenników silniejszego MES: „Stawka jest poważna. Bo od decyzji wzmocnienia lub nie zapory ogniowej zależy pozyskanie nowych środków finansowych od państw szybko rozwijających się [jak Indie, Chiny czy Brazylia] dla MFW, który z kolei zasiliłby nimi Europę. Na koniec kryzysu trzeba będzie jeszcze poczekać” (Crise: l’Allemagne pour un „pare-feu” à minima, 27.02.).
Wielu komentatorów zwracało uwagę, że poza racjami fundamentalnymi, Angela Merkel może mieć także na względzie racje wiążące się z aktualną koniunkturą polityczną w Niemczech. Wprawdzie w miniony poniedziałek pani kanclerz z łatwością wygrała w Bundestagu głosowanie w sprawie akceptacji europejskiego planu pomocowego dla Grecji, ale – jak zwraca uwagę dzisiejszy „Le Monde” – dokonało się to jednak w okolicznościach dosyć szczególnych. Pani kanclerz brakło głosów jej własnej koalicji CDU/CSU – FDP (Les députés allemands votent le plan d’aide à la Grèce, mais la majorité se divise, 29.02.2012). Można więc powiedzieć, że Angela Merkel nie tyle wygrała to głosowanie, ile zawdzięcza sukces niemieckim konsensualnym obyczajom parlamentarnym. A to jest ostrzeżenie przed przyszłorocznymi wyborami.
W końcu dzisiaj wieczorem dowiadujemy się, że presja Niemiec przyniosła efekty: nie będzie planowanego wcześniej szczytu przywódców strefy Euro, po szczycie całej Unii. A nie będzie go, bo decyzja w kwestii podwyższenia kapitału MES nie zostanie podjęta na tym szczycie (http://finances.sympatico.ca/nouvelles/contentposting_afp/annulation_du_sommet_de_la_zone_euro_prevu_vendredi_a_la_fin_du_sommet_ue/1c45b080).