4 września 2011, 22:00
Liliana Sonik: CAŁY TEN ZGIEŁK
Znajoma wpadła w tę spiralę niezauważalnie. Długo się do tego nie przyznawała, bo przecież wstyd. Ja bym tego w kategoriach wstydu nie rozpatrywała, ale rzeczywiście trudno zrozumieć jak niegłupia osoba mogła się wpakować w taką kabałę. Nie ona jedna.
Zaczęło się niewinnie. Zaciągnęła nie tak znów wielką pożyczkę na jakiś kurs tego i owego, który miał jej zapewnić lepiej płatną pracę. Firma kredytowa namówiła ją jeszcze, aby wypoczęła pod palmami. Wakacje miała wspaniałe, choć droższe niż planowała, a kurs – zakończony pięknym certyfikatem – był mniej ciekawy niż się zapowiadało. Podwyżki jednak nie dostała. Przeciwnie: straciła prace zlecone, którymi od lat dorabiała. Miała kłopoty ze spłatą rat, więc wzięła kredyt na spłatę kredytu. Poszło jak z płatka. Żadnych zaświadczeń o zarobkach nikt od niej nie wymagał. Raz i drugi spóźniła się z ratą, odsetki rosły. Dziś, gdyby nie pomoc znajomych, musiałaby sprzedać mieszkanie. I tak ledwo starcza jej na jedzenie.
Czytaj więcej:
Źródło: Dziennik Polski, 5. września 2011