Głównym problemem oburzającego serialu „Nasze matki, nasi ojcowie” nie jest jedna czy druga historyczna omyłka, ale podtrzymanie obrazu dwu gatunków ludzi. Ich matki i ojcowie są wrażliwymi, naiwnymi i pogubionymi ludźmi wplątanymi w wojnę. Nasi ojcowie ze śladami syfilisu na twarzach, napędzani nienawiścią do wszystkich: do Żydów, Niemców i komunistów, są impulsywni i prymitywni jak zwierzęta.
Entuzjaści dróg na skróty sądzą, że receptą jest zapomnienie. Gdy w 2005 roku, jako poseł do Parlamentu Europejskiego, wnioskowałem, by w tekście rezolucji upamiętniającej wyzwolenie obozu w Auschwitz doprecyzowano, że był to obóz niemiecki, rozpętało się piekło. Reprezentujący niemieckich Zielonych poseł Cohn Bendit oznajmił, że „poseł Sonik wzbudza nienawiść między narodami”. Jednak po bardzo emocjonalnej debacie ówczesny szef niemieckich socjalistów Martin Schulz (dziś przewodniczący PE) skłonił swoją grupę do wsparcia mojego stanowiska.
czytaj więcej w:
Źródło: Gazeta Wyborcza, 26 czerwca 2013