26 marca 2012, 13:45
Komisja Europejska przyjęła przed kilku dniami projekt dyrektywy dotyczącej nielojalnej konkurencji handlowej krajów trzecich. Jest on efektem pracy dwóch unijnych komisarzy: Michela Barniera (rynek wewnętrzny) i Karela De Guchta (handel). Przede wszystkim jednak jest reakcją Unii na nienormalną sytuację w jej stosunkach handlowych z partnerami zewnętrznymi.
Unia od początku opierała te stosunki na zasadzie wolnego handlu licząc – jak się okazało: naiwnie – na wzajemność swoich partnerów. Tymczasem partnerzy nielojalnie wykorzystywali i do dzisiaj wykorzystują tę postawę Unii, interpretując ją po swojemu jako okazję zrobienia dobrego interesu bez wzajemności. I tak, Unia dziś szacuje, że w efekcie tego nierównoprawnego traktowania (zamknięcia rynków krajów trzecich dla produktów i usług europejskich) przedsiębiorstwa pochodzące z UE tracą rocznie ok. 12 mld. euro. Owo nierównoprawne traktowanie cechuje zarówno państwa wysoko rozwinięte (Stany Zjednoczone, Japonię i Kanadę), które zamykają swoje rynki dla partnerów europejskich do poziomu odpowiednio: 32, 28 i 16 proc. ich zamówień publicznych, jak i krajów szybko rozwijających się (tzw. rynków wschodzących) czyli Brazylii, Chin, Indii i Rosji, które całkowicie zamykają swoje rynki dla przedsiębiorstw europejskich.
W tej sytuacji powstał projekt dyrektywy. Jego założenia są – według biuletynu „Agence Europe” – następujące: „Z jednej strony europejski nadzór nad przetargami będzie mógł poprosić Komisję Europejską o zamknięcie określonego rynku publicznego dla dóbr i usług pochodzących z kraju trzeciego, który stosuje praktyki protekcjonistyczne w tym sektorze, ale tylko dla projektów o wartości powyżej 5 mln euro. (…) Z drugiej strony jeśli kraj trzeci stosuje powtarzające się praktyki dyskryminacyjne w stosunku do przedsiębiorstw europejskich w sektorze zamówień publicznych, temu krajowi będzie można zamknąć dostęp do rynków publicznych w 27 krajach członkowskich UE” (Commerce: marchés publics, un mécanisme pour favoriser la réciprocité, 21.03.2012). Innymi słowy restrykcje europejskie na wypadek nielojalnej konkurencji mogą dokonywać się na poziomie unijnym i na poziome krajów członkowskich Unii.
Jakkolwiek projekt dyrektywy stara się godzić interesy handlowe Unii z zasadą wolności handlu, i tak wzbudził kontrowersje w łonie Komisji. Jej najbardziej liberalni członkowie – Brytyjka Catherine Ashton, Holenderka Neelie Kroes, Szwedka Cecilia Malmström i Czech Stefan Füle – wypowiedzieli się przeciwko projektowi w obawie, że jego wprowadzenie w życie, będzie uznane za protekcjonizm i wywoła retorsje handlowe ze strony krajów, których będzie dotyczyć.
Tymczasem komentatorzy zwracają uwagę – o czym pisaliśmy już w tym serwisie – że propozycja Nicolasa Sarkozy’ego (jako kandydata na prezydenta) odnosząca się do nielojalnej konkurencji została złożona w momencie, kiedy Komisja Europejska kończyła już prace nad dyrektywą. Dla przypomnienia: artykuł z „Le Monde” sprzed dwóch tygodni (http://www.lemonde.fr/election-presidentielle-2012/article/2012/03/12/buy-european-act-et-reciprocite-des-propositions-deja-en-gestation-a-bruxelles_1656315_1471069.html).
Ot, polityka.