Bogusław Sonik Poseł na Sejm RP

Bogusław Sonik
Poseł na Sejm RP

O szczycie Unii Europejskiej 7-8. lutego 2013

Wielogodzinne narady, trudne negocjacje, pełne napięcia przerwy i kuluarowe rozmowy. Gra słów, gestów i emocji. Tak w skrócie wyglądał zakończony 8 lutego szczyt Rady Europejskiej, na którym przywódcy europejskich państw doszli do porozumienia w sprawie wieloletnich ram finansowych, czyli unijnego budżetu na lata 2014-2020.
 

Ubiegłotygodniowy szczyt nie był pierwszym poświęconym uchwaleniu nowego budżetu. Wcześniejsze, również pełne emocji, październikowe spotkanie przywódców państw zakończyło się fiaskiem, a rozmowy sprowadzone zostały do konfliktu pomiędzy płatnikami i beneficjentami netto. Tym razem też nie było łatwo – porozumienie kilka razy było poważnie zagrożone, a obrady przerywano i wznawiano, często z kilkugodzinnym opóźnieniem. Ale warto było czekać na ich efekt, ponieważ, jak podkreślają europejscy politycy, Europa bardzo potrzebuje decyzji w sprawie budżetu. Jej odwlekanie mogłoby być bardzo niekorzystne dla ekonomii krajów członkowskich.
 

Pozytywny wynik piątkowych rozmów to jednak jeszcze nie koniec walki o nową perspektywę finansową. Czekają nas bowiem trudne negocjacje z Parlamentem Europejskim, które prowadzić będzie prezydencja irlandzka. PE oczekiwał bardziej hojnego budżetu, w którym byłoby więcej mechanizmów elastycznych, pozwalających na przesuwanie funduszy. Eurodeputowani od początku stali na stanowisku, że budżet wychodzącej z kryzysu UE powinien być nastawiony na inwestycje i zwiększanie środków na pobudzenie wzrostu gospodarczego i tworzenie miejsc pracy. A do tego potrzeba więcej pieniędzy.

Przeciwko zwiększeniom wydatków opowiedziało się jednak grono państw członkowskich na czele z Wielką Brytanią, która poszła nawet krok dalej. To właśnie Wielka Brytania była najbardziej dramatycznym aktorem tego przedstawienia. Premier Cameron już pierwszego dnia szczytu zapowiedział, że „bez ostrych cięć nie będzie ugody”. Groził także wetem, jeśli nie uda się wynegocjować satysfakcjonującego porozumienia. Satysfakcjonującego, czyli takiego, które nie będzie nadmiernie obciążać brytyjskich podatników. Cameron mówił przed szczytem, że „Unia Europejska nie może nie podlegać takim samym presjom, jakim podlegały wszystkie rządy, żeby ograniczyć wydatki, znaleźć oszczędności i mądrze wydawać pieniądze”. Cięć w unijnym budżecie oprócz Brytyjczyków domagały się też inne państwa. Stanowczo chciały tego Niemcy, Holandia, Finlandia i inne kraje północnej Europy, a także Francja, broniąca najbardziej kontrowersyjnych wydatków na Wspólną Politykę Rolną, z której hojnie korzystają francuscy rolnicy.
 

Co by jednak było, gdyby nie udało się podjąć decyzji? Wizja fiaska rozmów nie jest zbyt optymistyczna. A to dlatego, że Unia Europejska musiałaby posługiwać się tzw. rocznym prowizorium budżetowym, bardzo niekorzystnym dla wszystkich krajów członkowskich. Taki scenariusz oznaczałby brak przewidywalności w finansowaniu programów unijnych czy powstrzymanie się od dużych inwestycji, ponieważ nieznany byłby poziom wydatków ze wspólnej kasy w kolejnych latach. To szczególnie niekorzystna sytuacja w obliczu trwającego nadal kryzysu gospodarczego – brak przewidywalności mógłby wpłynąć znacząco na zahamowanie rozwoju Europy i jej konkurencyjności.
 

Jak zatem będzie wyglądała kolejna „siedmiolatka”? Polecamy artykuł „Budżet 2014-2020 z bliska„, w którym znajdziecie Państwo odpowiedź na to pytanie.