Bogusław Sonik Poseł na Sejm RP

Bogusław Sonik
Poseł na Sejm RP

Można go szybko sprowadzić z Norwegii czy Afryki albo zastąpić innymi paliwami. Eksperci widzą duże szanse na energetyczną niezależność UE od Moskwy.

Ewentualna rezygnacja Unii Europejskiej z importu gazu ziemnego z Rosji jest poważnym wyzwaniem, ale możliwym do realizacji – przekonuje Georg Zachmann z instytutu Breugel, szacownego think tanku z Brukseli. W jego ocenie alternatywą są dostawy z innych kierunków, zmniejszenie zużycia gazu i zastępowanie innymi paliwami.

Kraje UE importują z Rosji łącznie około 130 mld m sześc. gazu rocznie. W ubiegłym roku import ten zaspokajał 27 proc. popytu na to paliwo w Unii. Zdaniem Zachmanna rezygnacja z nich wywarłaby mniejszy wpływ na gospodarkę unijną niż kryzys naftowy z lat 70., który doprowadził do drastycznego wzrostu ceny ropy.

Co ważniejsze, wstrzymanie importu z Rosji miałoby dużo bardziej dotkliwe skutki dla Moskwy niż dla UE. Koordynując działania poszczególnych krajów, Unia mogłaby znacznie ograniczyć koszty zastosowania w przyszłości jakiejś formy embarga na dostawy ze Wschodu.

Alternatywne dostawy

Import z Rosji przede wszystkim może być zastąpiony dostawami z innych kierunków. Jednym z nich jest Norwegia. Według Zachmanna rurociągiem z tego kraju można zwiększyć dostawy do 120–130 mld m sześc. rocznie. W 2013 r. wyniosły 102 mld m sześc. Takie możliwości widzą też inni eksperci.

– Zwiększenie dostaw gazu z Norwegii do UE jest jak najbardziej możliwe – mówi Sławomir Hinc, prezes PGNiG Upstream International, która w ubiegłym roku wydobyła w tym państwie 0,34 mld m sześc. błękitnego paliwa. W jego ocenie Norwegia jest w stanie nie tylko zwiększyć dostawy, ale i zaoferować elastyczne ceny. Co więcej, niedawno w tym kraju udostępniono do poszukiwań Morze Barentsa, co poszerza możliwości importu w dłuższym terminie. – To obszar, który według części specjalistów może kryć złoża równie obfite w ropę i gaz, jak Morze Północne – twierdzi Hinc.

Dodatkowe dostawy można realizować również gazociągami z Afryki Północnej. W tym przypadku chodzi o zwiększenie importu z 35 mld do 50 mld m sześc. rocznie. Koszt takiego gazu może być nieco wyższy niż średnia cena rosyjskiego w Europie i wynieść 350 dol. za 1 tys. m sześc.

W ocenie ekspertów największe możliwości wiążą się jednak ze wzrostem importu przez terminale przyjmujące skroplony gaz ziemny (LNG). Łączne moce wszystkich terminali znajdujących się na terenie UE wynoszą aż 180 mld m sześc. rocznie, a kolejne 35 mld jest w budowie. Tymczasem w 2013 r. sprowadzono przez nie tylko 46 mld m sześc. surowca.

Polska poradzi sobie bez gazu z Ukrainy

Z danych GLE, europejskiego stowarzyszenia operatorów terminali LNG, wynika, że obecnie wszystkie takie porty na Starym Kontynencie mają wolne moce. – Nie brakuje także surowca – mówi Maciej Mazur, dyrektor komunikacji korporacyjnej Polskiego LNG, firmy, która odpowiada za budowę terminalu w Świnoujściu. Dodaje, że skroplony gaz to także paliwo atrakcyjne cenowo. – Od kilku lat mamy do czynienia ze sporym regionalnym zróżnicowaniem i spadkiem cen. To z powodu wzrastającej podaży LNG na świecie, jak i okresowego zmniejszenia zapotrzebowania wynikającego ze spowolnienia europejskich gospodarek – uważa Mazur. Ponadto jest wielu eksporterów LNG, do których dołączają nowi gracze, tacy jak Australia czy USA.

Poza poszukiwaniem alternatywnych kierunków dostaw Unia może zmniejszyć zużycie gazu, zastępując go innymi paliwami, takimi jak węgiel czy ropa. Chodzi zwłaszcza o zmianę surowca przy produkcji ciepła i energii elektrycznej. Możliwości zastąpienia gazu innymi paliwami istnieją również przy produkcji przemysłowej. Na poziomie Wspólnoty można wreszcie dążyć do ograniczenia zużycia błekitnego paliwa, chociażby przez stosowanie energooszczędnych technologii przy ogrzewaniu mieszkań i innych pomieszczeń.

Nowa solidarność

W ocenie Bogusława Sonika, europosła PO, całkowite uniezależnienie się UE od dostaw gazu z Rosji jest teoretycznie możliwe. – Dotychczas w Brukseli skupiano się na zmianach klimatycznych na świecie. Sytuacja międzynarodowa, zwłaszcza na Ukrainie, jest jednak na tyle dynamiczna, że dziś dominuje myślenie o uniezależnieniu się Europy od dostaw gazu z Rosji – twierdzi Sonik.

Można go szybko sprowadzić z Norwegii czy Afryki albo zastąpić innymi paliwami. Eksperci widzą duże szanse na energetyczną niezależność UE od Moskwy.

W efekcie coraz bardziej możliwe jest urzeczywistnienie się wizji „solidarności gazowej”. Polegałaby na dostawach surowca z państw UE mających jego dostatek do krajów cierpiących na niedobór.

Marek Belka, prezes NBP, uważa, że Polsce raczej nie grożą ograniczenia dostaw gazu i ropy z Rosji. – Z prostego powodu: Rosjanie będą mieli dzisiaj raczej ból głowy związany z nieuchronnie, stopniowo przebiegającą redukcją zapotrzebowania na gaz i ropę ze strony Europy, a także zarysowującym się coraz wyraźniej spadkiem cen gazu na świecie – powiedział Belka.

Gaz z USA nie trafi szybko do UE

Kraje europejskie nie mogą liczyć na szybkie uruchomienie przez USA eksportu gazu ziemnego wydobywanego w tym kraju ze źródeł niekonwencjonalnych. Ernest Moniz, szef amerykańskiego Departamentu Energii był wielokrotnie pytany, czy sytuacja na Ukrainie i działania Rosji są tymi czynnikami, które spowodują przyspieszenie planów administracji dotyczących rozpoczęcia dostaw na Stary Kontynent. W odpowiedzi dla amerykańskiej edycji „Bloomberg Businessweeka” Moniz krótko powiedział: nie. Tym samym każdy z 24 wniosków na eksport skroplonego gazu ziemnego LNG do krajów nie należących do strefy wolnego handlu z USA będzie rozpatrywany tak, „jakby Krymie nadal był częścią Ukrainy”. Zdaniem Moniza, być może w przyszłości USA będą w jakimś stopniu uwzględniać kryterium geopolityczneprzy rozpatrywaniu wniosków na eksport LNG. Wielu ekspertów od pewnego czasu zwraca uwagę, że najlepszym rodzajem sankcji dla Rosji w związku z aneksją Krymu byłoby doprowadzanie do obniżki światowych cen gazu poprzez eksport taniego gazu z USA. Dziś w Europie paliwo to jest około trzy razy droższe niż za Oceanem Atlantyckim. W USA surowiec jest tani głównie za sprawą wydobycia gazu z łupków i ograniczenia jego eksportu. Gdyby część tego paliwa trafiła do Europy, ceny gazu ziemnego mogłyby tu mocno spaść, doprowadzając do ograniczenia rosyjskich dostaw i tym samym wpływów Moskwy z handlu błękitnym paliwem. Na razie szanse na to są jednak na to niewielkie.

Źródło: Rzeczpospolita, 25 marca 2014