Od zeszłego tygodnia w areszcie śledczym w Mińsku przebywają Polacy ze Związku Polaków na Białorusi. Władze apelowały do trzech organizacji międzynarodowych. Co dalej powinniśmy robić?
– Tutaj zostaje nacisk międzynarodowy. To jest to, co Polska może zrobić. Ewentualnie może wpływać na politykę Komisji Europejskiej, Rady Europejskiej. Skończył się czas tolerowania Łukaszenki. On nie zamykał ludzi, było status quo. To się skończyło. On zaostrzył swoją politykę. Powinny być znaczące sankcje. Teraz były symboliczne, które obejmowały niektóre osoby. Teraz potrzebna jest ostrzejsza polityka. Oczywiście potrzebna jest też pomoc dla represjonowanych. Nie tylko pomoc rządowa. To powinien być oddolny ruch społeczny w Polsce, który mógłby wspierać rodziny represjonowanych.
Według przedstawicieli Ośrodka Studiów Wschodnich, trzeba brać pod uwagę czarny scenariusz, czyli nawet kilkuletnie więzienie. Jakie mamy instrumenty, żeby do tego nie dopuścić?
– Bezpośrednich instrumentów nie mamy. Musi być jednolita polityka europejska izolująca Łukaszenkę i Białoruś. Powinno to być państwo, z którym się nie utrzymuje stosunków bezpośrednich – gospodarczych, politycznych, sportowych. Trzeba wyizolować Białoruś. To jedyna droga nacisku. Pamiętamy, jak Jaruzelski pod wpływem nacisku musiał wypuścić więźniów.
Dlaczego Polacy na Białorusi? Dlaczego teraz? To element planu ostatecznej rozprawy z białoruską opozycją?
– Łukaszenka zdaje sobie sprawę z niechęci społeczeństwa. Przestraszyła go skala protestów. To ostateczna rozgrywka. Na wiosnę ruszy kolejna fala protestów. Polska zaangażowała się po stronie demokratycznej Białorusi, wspiera opozycjonistów. To odpowiedź Łukaszenki. On chce pokazać, że nie cofnie się przed represjami.
Rząd chce zmienić prawo farmaceutyczne tak, żeby przeciwko SARS CoV-2 mogli szczepić także farmaceuci. Jak pan ocenia ten pomysł? Poprze pan te zmiany, jeśli trafią do Sejmu?
– Zdecydowanie tak. Sięgam po przykład Francji. Tam nawet użyto weterynarzy do tego, żeby uruchomić szczepienia. Farmaceuci jak najbardziej.
Zmiany na chwilę, czy na stale, żeby oni mogli brać w kolejnych takich zabiegach, szczepić choćby przeciwko grypie?
– To będzie zależeć od nich, czy się zdecydują i na jakich zasadach. Trzeba słuchać głosu farmaceutów. To doskonale wykształceni pracownicy medyczni. Nie ma podstaw, żeby się wahać. To będzie bezpieczne, ale musi być jakieś zaplecze.
Inny pomysł to masowe szczepienia w zakładach pracy. Nie jest to nazbyt ryzykowne? Powstają punkty masowych szczepień. Taki punkt ma być w Tauron Arenie. Słyszymy też o tarnowskiej Jaskółce.
– Jak najbardziej. Przytacza się przykład Wałbrzycha. Samorządy powinny być włączone. To jednostki samorządowe, które mają POZ, zakłady opieki zdrowotnej. Jak pokazuje przykład Wałbrzycha, jest to realne, żeby rozszerzyć skalę szczepień, jak napłyną nowe szczepionki.
Dynamika zakażeń jest coraz większa. Jest na co czekać? Trzeba już brać pod uwagę twardy lockdown?
– Gdyby to ode mnie zależało, od dawna bym wprowadził izolację województw najbardziej dotkniętych wirusem. Ja bym wprowadził wojsko do akcji. Nie ma na co czekać. Jesteśmy w czołówce światowej zgonów i zachorowań. Widzimy, że ciągle jest beztroska wielu osób, które nie traktują tego poważnie, mają dość. Nie widzę innej drogi niż radykalny lockdown.