Nikt przez lata nie zajął się aferą w Krakowie. Poseł...
Bogusław Sonik, poseł Platformy Obywatelskiej opowiada o tym, jak w latach 90. zainteresował się sprawą tzw. dzikiej reprywatyzacji w Krakowie. Dlaczego zainteresował się tym tematem i czego udało mu się dowiedzieć na temat „przemysłu" odzyskiwania kamienic? W wywiadzie dla Fakt24 zdradza, ile udało się zarobić na procederze i jak działał przestępczy mechanizm. Fakt24: Ujawnienie afery z dziką reprywatyzacją w Krakowie, to w dużej mierze pańska zasługa. Bogusław Sonik, poseł PO: Sprawą nielegalnie pozyskiwanych kamienic zajmowałem się już w latach 90., gdy byłem w sejmiku. Już wtedy z krakowskimi urzędnikami interweniowałem w Ministerstwie Finansów. Domagaliśmy się wglądu do wszystkich dokumentów dotyczących wypłacania odszkodowań za przejęcie nieruchomości w Krakowie. Nie ujawniono jednak wszystkich adresów. Każda historia znana z Krakowa zdaje się być inna. Jest coś, co je łączy? – Wystarczyło przedstawić w sądzie dokumenty wskazujące na to, że jest się byłym właścicielem albo spadkobiercą. Warto pamiętać, że jeśli miasto zarządzało kamienicami, stawało się stroną w procesach. Od aktywności miasta i prawników zależało, jak będzie reprezentowany interes Skarbu Państwa. W drugiej połowie lat 90. napotykało się na największe trudności, bo nikt nie wiedział o zawarciu układów odszkodowawczych Polską a przedwojennymi właścicielami. Urzędnicy w końcu się jednak dowiedzieli. – Ktoś przypadkowo trafił na odpowiedni dokument. Stąd nasze interwencje w ministerstwie. Nikt wcześniej nie zajął się rzetelnie tą sprawą. Choć wypłacono kilkanaście tysięcy odszkodowań, ilość wpisów administracyjnych stwierdzających ten fakt była śladowa. I tak jest do dzisiaj. W księgach wieczystych znajdziemy niecałe 600 wpisów! To idealne pole do nadużyć dla oszustów! – Jest wielce prawdopodobne, że zawodowi handlarze kamienic uzyskiwali te informacje, a one pomagały im robić później interesy. W odróżnieniu od urzędników, znali nazwiska i adresy przedwojennych właścicieli. Powstał cały przemysł zajmujący się poszukiwaniem osób o tym samym nazwisku, które nosili prawowici właściciele! To metoda „na bliźniaka” jaką opisaliśmy na łamach Faktu. – Zajmowały się tym kancelarie prawnicze na Zachodzie. Niekiedy poszukiwano też prawdziwych spadkobierców i odkupowano od nich za grosze pełnomocnictwa i prawa do nieruchomości, choć były za nie już wypłacone odszkodowania. Ile zarobiono na tym „przemyśle"? – Każda kamienica to kilkanaście milionów złotych. Sprawa sięga więc setek milionów! Po naszej publikacji o kulisach reprywatyzacji w Krakowie, Zbigniew Ziobro zapowiedział powołanie specjalnego zespołu prokuratorskiego, który zajmie się procederem. Liczy pan, że uda się wreszcie rozwiązać ten problem? – Śledczy mają w rękach wszystkie instrumenty. Ale pamiętajmy, że wiele spraw zdążyło się przedawnić. Proceder trzeba przede wszystkim najpierw opisać i ujawnić, kto brał w nim udział. Dotychczas brakowało odważnych, by się tym zająć. Jakub Szczepański
"Fakt", 6 października 2017 r.